Recenzja filmu

Spadaj, tato (2012)
Sean Anders
Adam Sandler
Andy Samberg

Moja krew

"Spadaj, tato" przemknął niepostrzeżenie przez amerykańskie kina, zbierając po drodze najgorsze recenzje. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy okazało się, że nowa komedia z Adamem Sandlerem to
"Spadaj, tato" przemknął niepostrzeżenie przez amerykańskie kina, zbierając po drodze najgorsze recenzje. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy okazało się, że nowa komedia z Adamem Sandlerem to naprawdę zabawny film! Fakt, ekranowy humor jest dosadny i momentami bardzo wulgarny, ale przeponę ćwiczy skuteczniej niż tuzin wizyt u logopedy.

Sandler gra Donny'ego Bergera. Bohater już jako szczaw z podstawówki spełnił marzenie  statystycznego samca, uwodząc swoją seksowną nauczycielkę  (znana z trzeciego sezonu "Californication" Eva Amurri – prywatnie córka Susan Sarandon). Choć romans wyszedł na jaw, a pełnoletnia kochanka wylądowała w kiciu za pedofilię, Donny stał się gwiazdą. Prażąc się w świetle  fleszy, bohater zapomniał o swoim synu, owocu uniesień za zamkniętymi drzwiami klasy. Jak nietrudno się domyślić, w dorosłym życiu Han Solo Berger (nie regulujcie odbiorników – ktoś tu dał dziecku imię po przemytniku z "Gwiezdnych Wojen") nie ma najlepszego kontaktu z ojcem. Hollywood zna na szczęście sposoby na uzdrowienie relacji rodzinnych.

Początkowo film czerpie komiczną energię z kontrastu między Bergerem Seniorem a Juniorem. Ten pierwszy to zasilany hektolitrami piwa, niewyżyty seksualnie troglodyta, któremu wciąż wydaje się chyba, że żyje w latach 80. Jego pociecha (Andy Samberg) jest mieszkańcem innej bajki: znerwicowanym, puchnącym od kompleksów biznesmenem łykającym psychotropy jak cukiereczki. W doborowym towarzystwie, w którym do tej pory obracał się Han Solo, Donny wydaje się początkowo słoniem w składzie porcelany. Szybko okazuje się jednak, że obrzydliwie bogaci ludzie jak powietrza łakną plebejskich rozrywek. Wyrodny ojciec staje się wodzirejem: inicjuje tęgie popijawy, zachęca do rozpusty, służy pomocą niezaspokojonej erotycznie staruszce. I tak pomiędzy jednym a drugim gagiem odkrywa przed widzem inną twarz: zagubionego, pogruchotanego psychicznie nieszczęśnika.

Dramat jest tu, oczywiście, naskórkowy i służy jako haczyk do złapania sympatii oraz współczucia publiczności. Najważniejsze są żarty. Prócz żelaznego repertuaru Sandlera (niekontrolowana agresja, mordobicie, obnażanie się), "Spadaj, tato" serwuje nam też sporo dowcipów a la "Kac Vegas". Jeśli chodzi o mnie, najbardziej lubię te fragmenty filmu, w których twórcy biorą na celownik tematy postrzegane przez społeczeństwo jako tabu. Dobra komedia powinna jechać po bandzie.

Sandler i Samberg to weterani kultowego amerykańskiego programu "Saturday Night Live". Choć mają odmienne vis comica i należą do różnych pokoleń, są bardzo przyzwoitym ekranowym duetem. Przed kamerą dzielnie wspierają ich grający samego siebie Vanilla Ice oraz James Caan w roli agresywnego księdza. Wierzcie mi, nie chcielibyście, żeby ten ostatni udzielał Wam ślubu.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones